Menu Menu

Zbombardowany na sali operacyjnej

styczeń 19, 2016

We wczesnych godzinach 3 października 2015 roku amerykański samolot zbombardował coś, co członkowie załogi uważali za kompleks talibów w Kunduz w Afganistanie. W rzeczywistości był to szpital prowadzony przez Medecins Sans Frontieres. Chirurg Mohammed Safi Sadiqi był w trakcie operacji. Tutaj opisuje, co się stało. Ten raport zawiera obraz, który niektórzy czytelnicy mogą uznać za niepokojący

Tej nocy w szpitalu pracowało około sześciu do ośmiu chirurgów. Podzieliliśmy się na dwa zespoły i zdecydowaliśmy, że każdy chirurg powinien spać przynajmniej cztery godziny. W szpitalu było około 390 pacjentów, więc pracowaliśmy nieprzerwanie, non stop.

Nadeszła kolej mojego zespołu na przeprowadzenie operacji – mieliśmy zaplanowane około 40, a kiedy uderzyła pierwsza bomba, operowaliśmy na 30, a może 32 osobie.

Operowałem pacjenta, który został trafiony kulą w nogę. Kontuzja nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla jego życia – mógł opuścić szpital, gdybyśmy zakończyli operację.

Już prawie skończyłem, gdy zaczęło się bombardowanie.

Myślę, że pierwsza bomba uderzyła w oddział intensywnej terapii, zaledwie 6m od sali operacyjnej, na której byłem. Kiedy uderzył, wszystko spadło ze ścian, rzeczy spadały z sufitu, a okna wyleciały.

W szpitalu zgasły światła. Nagle duży drewniany panel z sufitu spadł na pacjenta na stole, tuż nad nim. Wszyscy biegliśmy. Przeszedłem przez najbliższe drzwi, do pokoju sterylizacyjnego. Niektórym osobom, które wybrały inne trasy, nie udało się.

Nie mogłem nic zrobić dla pacjenta, którego operowałem. Był pod narkozą i potrzebowalibyśmy dwóch lub trzech osób, żeby go przenieść. Nie było czasu – były tylko sekundy na ucieczkę, zanim spadły kolejne bomby.

Ale pomogłem innemu pacjentowi – 12-letniemu chłopcu, któremu udało się uciec z nami do sterylizatorni.

W tym małym pokoju było nas około dziewięciu. Był też strażnik, który przyszedł z zewnątrz. Krzyczał, bo był tak przerażony.

Wszystko wydarzyło się w bardzo krótkim czasie, więc trudno było powiedzieć, co się dzieje. To była bardzo panika. To była kwestia życia i śmierci.

Nie mogę powiedzieć, ile bomb wybuchło, stało się to tak szybko. Widziałem błyski wokół budynku i wszędzie słyszeliśmy eksplozje. Budynek zapalił się po 10-15 minutach.

Byłem tak spanikowany i przestraszony, że nie wiedziałem, co robić. Zadzwoniłem do rodziny, żeby móc z nimi porozmawiać i spróbować zapomnieć o tym, co się dzieje.

Zadzwoniłem do starszego brata. Powiedziałem mu dokładnie, gdzie jestem i powiedziałem: „Nie wiem, czy będę żył, czy umrę, ale jeśli umrę, możesz tu znaleźć moje martwe ciało”.

Próbował mnie uspokoić, powiedział: „Nie martw się, zachowaj spokój”.

Powiedziałem mu: „Jeżeli znasz jakiegoś kaznodzieję, starszego z koneksjami w służbie, kogokolwiek, po prostu powiedz im, co się teraz dzieje. To tylko szpital, niech powstrzymają bombardowanie.

Po tej rozmowie poczułem się nieco spokojniejszy.

  • Tydzień po ataku fotograf Andrew Quilty natknął się na porzuconego pacjenta dr Sadiqi w ruinach szpitala
  • Później dowiedział się, że mężczyzna nazywał się Baynazar Mohammad Nazar
  • Dr Mohammed Sadiqi i Andrew Quilty rozmawiali z Outlookiem w BBC World Service

pl_PLPolish